sobota, 9 stycznia 2016

It's just a little secret

Baekhyun 
     Święta zleciały szybciej niż się spodziewałem, potem nowy rok, spędzony w gronie przyjaciół i zanim się obejrzałem wszystko się skończyło.
     - Będę za tobą tęsknić - powiedziałem smutno, obejmując Luhana.
     Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na poznanie się lepiej, czy wspólne wyjścia, ale to nie ma znaczenia, Luhan i ja niepodważalnie staliśmy się przyjaciółmi, niestety, wszystko co dobre szybko się kończy.
     Spojrzałem na Chanyeola, który właśnie żegnał się z Oh przybijając piątkę na pożegnanie i obejmując się zgarniając po drodze mnie i Luhana do wspólnego przytulania.
     - Dusze się - razem z Luhanem próbowaliśmy się uwolnić z mocnego uścisku Chana i Sehuna. 
     - Musicie nas odwiedzić jeszcze kiedyś - Chan rzucił krótki uśmiech Sehunowi, gdy wszyscy oderwaliśmy się od siebie.
     - Albo wy nas - Sehun poszedł w stronę Chana i zrobił to samo z Luhanem, na co cicho się zaśmiałem. - Do Busan nie jest tak daleko - powiedział i spojrzał na zegarek.
     - Musicie zobaczyć nasze mieszkanie - rzucił Luhan z wielkim uśmiechem na twarzy.
     - Mieszkacie razem? - Chan wydawał się być zaskoczony.
     - Co prawda, od niedawna, ale tak, mieszkamy - odpowiedział wyższy. - Musimy już iść, zaraz nasz samolot odlatuje - Sehun pokazał godzinę w zegarku, a ja momentalnie posmutniałem, nie chcę żeby wyjeżdżali.
     Luhan razem z Sehunem wzięli swoje walizki i ruszyli w stronę w stronę odprawy, na koniec machając nam na pożegnanie.
     - My też powinniśmy wracać - Chan pocałował mnie przelotnie w czoło, mocniej mnie obejmując.
~
     - Czas wstać - spokojny głos Chanyeola budzi mnie ze snu, otwieram lekko powieki i od razu tego żałuje, jest jeszcze tak wcześnie, a ja nie mam siły zupełnie na nic, a szczególnie na nudny dzień w biurze, jakby tego mało mój tyłek umiera w katuszach. 
     Wiem, że obiecałem sobie, że tym razem się nie dam, nie ulegnę, ale w momencie, gdy zaczął się do mnie dobiera, nie mogłem się powstrzymać i odpowiadałem na jego zaczepki, a potem już wiadomo co się stało.
     - Ał - z moich ust wydobył się cichy jęk bólu.
     - W porządku - pyta i pomaga mi wstać.
     - Tak, po czasie przejdzie - rzucam mu blady uśmiech. - Jedziemy razem, czy mam wziąć własny samochód? - pytam, zakładając na siebie czarne spodnie i białą koszulę.
     - Jedziemy razem, w końcu to ten sam budynek - podszedł do mnie i cmoknął w policzek. - Kocham cię - oznajmił i wyszedł z pokoju.
~
    Podróż to biurka była krótka, daliśmy sobie po buziaku i rozstaliśmy się w holu, wieżowiec była naprawdę wielki, biurko Chanyeola znajdowało się w sektorze G, na trzecim piętrze, za to moje w sektorze B, na ósmym piętrze, więc były małe szanse na nasze spotkanie, w trakcie pracy też nie mieliśmy możliwości choćby nawet się spotkać.
     Gdy winda zatrzymuje się na drugim piętrze, młody mężczyzna dosiada do mnie, choć może jest trochę starszy, nigdy go tu wcześniej nie widziałem. Ma na sobie czarny garnitur i ładnie pachnie.
     - Które piętro? - pytam i spoglądam na mężczyznę.
     - Ósme, proszę - odpowiada, a ja z powrotem opieram się o ścianę.
     - Jesteś tu nowy? - pytam. - Nigdy wcześniej cię nie widziałem. 
     - Przeniosłem się z Busan - odpowiedział, a mi od razu przypomniał się Sehun wraz z Luhanem.
     - Super - uśmiechnąłem się . - polubisz to miejsce.
     - Już polubiłem - zachichotał. - mają tu bardzo przystojnych pracowników - rzucił mi spojrzenie, którego nie mogłem rozszyfrować, a ja spaliłem buraka na jego słowa.
     - Nie usłyszałem twojego imienia - zmieniam temat, gdy wychodzimy z windy.
     - Lee Jong-suk, a ty?
     - Byun Baekhyun - odpowiadam i macham na pożegnanie, gdy wchodzę do swojego biura.
     Na biurku leży już kilka teczek, które zapewne muszę sprawdzić i wybrać najlepszy artykuł i podpisał kilka papierów. 
     Przy drugiej teczce prawie zasypiam, przez co lekko klepie się w policzek, na orzeźwienie, muszę to dziś skończyć inaczej będę musiał zostać po godzinach jutro, a tego bym nie chciał. Ciekawe co robi Chanyeol? Potrząsam głową i odrzucam wszystkie niepotrzebne myśli, skupiając się na pracy.
     Czuje wielką ulgę, gdy wybija godzina, oznaczająca przerwę na lunch, wychodzę z biura i pędzę w stronę windy, gdy skręcam wpadam na kogoś i podnoszę swój wzrok.
     - Jong-suk - spojrzałem na niego. - przepraszam, nie zauważyłem cię.
     - Nic nie szkodzi - posłał mi ciepły uśmiech. - Przerwa na lunch? - spytał, na co przytaknąłem.
     - Może zjemy razem? - zaproponował, a ja pomyślałem, że to wcale nie taki zły pomysł. - Znam dobrą knajpę niedaleko stąd, właściwie to jedyna knajpa w Seulu, którą znam - zachichotał, a ja zaraz po nim.
     - Pewnie - odpowiedziałem, w tym samym czasie wchodząc do windy.
     - Ja prowadzę - uśmiechnął się, wyciągając kluczyki z tylnej kieszeni.
~
     Knajpa, w której się znajdujemy jest bardzo przyjemna, na ścianach widnieją zdjęcia idoli z ich autografami, co mnie bardzo zaskoczyło, wypatrzyłem nawet autograf Tiffany z SNSD, którą osobiście uwielbiam. 
     Nasz stolik znajduję się na końcu kanjpy, zaraz obok okna, przez co mamy widok na zapełnioną ulice. Siadamy na przeciwko siebie i oboje naraz łapiemy jedno menu, które leży na środku, przez co nasze dłonie się stykają, a ja czuje się niezręcznie.
     - Przepraszam - powiedzieliśmy w tym samym czasie, a zaraz potem wybuchnęliśmy śmiechem.
     - Weź to, tu jest drugie - wskazał na kartę dań obok. 
     Zamówiliśmy dania, nie czekając długo, bo już po chwili podeszła do nas młoda dziewczyna podając nasze przysmaki.
     Po lunchu zaczęliśmy się kłócić kto ma zapłacić, Jongsuk wygrał i z parszywym uśmiechem wyjął plik banknotów i zapłacił. 
     Wychodzimy z knajpy i chichoczemy pod nosem, gdy opowiedziałem mu jedną z moich śmieszniejszych historii z życia wziętych, aż znowu na kogoś wpadam. Co za dzień.
     - Przeprasz... - chcę powiedzieć i zauważam Chanyeola.
~
Chanyeol
     Pożegnaliśmy się z Baekhyunem i każdy ruszył w swoją stronę. Już na początku drogi do mojego biura zauważyłem wyszczerzającego się Minpyo, idiota, odrzuciłem teczkę z dokumentami na bok i przywitałem się, dawno go nie widziałem i nawet się stęskniłem za tym idiotom. 
     - Jak tam święta? - spytał i usiadł na biurku tuż koło mojego laptopa.
     - Dobrze, znajomi wpadli - uśmiechnąłem się. - A u ciebie?
     - Nawet bardzo dobrze, poznałem kogoś - oznajmił, a ja spojrzałem na niego pytająco. - Shin, dziewczyna marzeń - spojrzał w górę, jakby odtwarzał jej obraz w głowie. - Dość o mnie, jak tam twoja księżniczka? - zapytał.
     Włączyłem laptopa i czekałem, aż wszystkie notatki się załadują.
     - Dobrze, nawet bardzo dobrze - zaśmiałem się.
     - Widzę właśnie - poprawił się, zakładając nogę na nogę. - pachniesz seksem - szepnął.
     - Żebyś wiedział - rzuciłem mu podstępne spojrzenie.
     - Pracuj sobie, a ja idę nic nie robić gdzieś indziej - powiedział i zszedł z biurka.
     - Nie wiem za co ci płacą - prychnąłem.
     - Ja też - zaśmiał się i wyszedł.
     Skupiłem się na pracy, nawet nie musiałem się zbytnio wysyłać, właściwie ja tylko sprawdzam artykuły, wstawiam małe poprawki, a od czasu do czasu tworze coś sam. Mam nadzieje, że Baekhyun mi się tam nie przemęcza. Chętnie bym go odwiedził, ale wiem, że dojście do jego biura zajmie mi dość sporo czasu, a gdy mój szef naczelny zobaczy, że nie ma mnie na miejscu będzie niezbyt dobrze.
~
     Na lunch udałem się razem z Minpyo, po drodze pisząc krótkiego smsa, do Baekhyuna, pytając się gdzie jest i czy wybiera się na lunch razem z nami.
     - Mówię ci, ma cycki nie z tej ziemi - Minpyo opowiadał mi o swojej dziewczynie, a mi chciało się wymiotować, gdy słuchałem o waginach. 
     Sprawdziłem telefon, gdy wchodziliśmy do małego baru, ale on nadal nie odpisał.
     - Może piwo? - zapytał, siadając przy blacie.
     Spojrzałem na niego spod byka.
     - Rano? 
     - Nie chcesz to nie - syknął. - raz piwo - powiedział do starszego chłopaka za ladą.
     - Jesteś niemożliwy - zaśmiałem się. 
     Jeszcze raz napisałem do Baekhyuna, ale ten nadal nie odpisał, w końcu zdecydowałem się zadzwonić, a gdy odpowiedziała mi jego sekretarka ujrzałem go po przeciwnej stronie ulicy, z nim. Kurwa.
     Zerwałem się z miejsca, a wzrok Minpyo podążył za mną.
     - Co z tobą? - krzyknął, kiedy byłem już prawie przy wyjściu.
     - Muszę coś załatwić - odpowiedziałem i wybiegłem najszybciej jak potrafię.
     Rozejrzałem się wokół szukając najbliższego przejścia na drugą stronę, które zauważyłem już po chwili. 
     Biegnąc zauważyłem, że zbierają się do wyjścia przez co przyśpieszyłem.
     Zobaczyłem ich śmiejących się i wtedy Baekhyun wychodząc wpadł na mnie.
     - Przeprasz... - Baekhyun przerwał, gdy spojrzał na mnie. - Chanyeol - uśmiechnął się. - Hej.
     - Hej - rzuciłem oschle i spojrzałem na Jong-suka, który również się we mnie wpatrywał.
     - Ja już pójdę - cisze przerwał Jong-suk, powoli odchodząc, ale oczywiście Baekhyun musiał go zatrzymać.
     - Czekaj - złapał go za ramie, a we mnie się gotowało. - Poznaj Chanyeola, mojego chłopaka.
     - Miło mi, Jong-suk - uśmiechnął się do mnie, a gdy Baekhyun nie patrzył zmarszczył brwi, a na jego miły uśmiech zastąpił chytry wyraz twarzy. - Więc jesteście parą? - zapytał z nutką drwiny w głosie.
     Wiedziałem, że mnie poznał, było to widać, od kiedy tylko mnie zobaczył. Wiedziałem też w jakim celu go tu przysłali i najchętniej powiedziałbym wszystkim prawdę, ale wiem, że to pociągnie mnie do wielkich konsekwencji, których chcę uniknąć.
     Zacząłem się denerwować, chciałem stamtąd szybko uciec zabierając stąd Baekhyuna i nigdy więcej nie widząc go na oczy. 
     - Tak - Baekhyun odpowiedział miło, za miło.
     - Na nas czas - pociągnąłem Baekhyuna za nadgarstek, przez co z jego ust wydobył się cichy jęk zaskoczenia.
     - Co to było do cholery? - wybucham i wzmacniam uścisk na jego nadgarstku. 
     - Co?
     - Ten facet - rzucam z jadem w głosie.
     - Co z nim nie tak? Poznałem go dziś rano.
     - Nie wyglądaliście jakbyście się dopiero poznali. Flirtowałeś z nim! - Baekhyun uwalnia swoją dłoń.
     - Co?! - wrzasnął, a kilku przechodni spojrzało się w naszą stronę. Baekhyun zaczyna się śmiać, co jeszcze bardziej wyprowadza mnie z równowagi. - Jesteś niedorzeczny! - prycha. - Byłem tylko miły. Dlaczego miałbym z nim flirtować?
     - Dlaczego nie miałbyś? Był przystojny, starszy, pewnie dobrze ustawiony. Gdy ja próbowałem się z tobą skontaktować ty siedziałeś z tym dupkiem. - podniosłem głos.
     - Tak właśnie myślisz o mnie? Że flirtuje z innymi za twoimi oczami? - zapytał, a jego oczy znów wydawały się takie niewinne.
     - Dobra... przepraszam cię - układam dłonie na jego policzkach.
     - Okej.
    - Dlaczego miałbym flirtować z kimkolwiek, skoro mam najlepszego chłopaka na świecie? - pyta, w końcu się uśmiechając, a moje serce momentalnie przyśpiesza.
     - Kocham cię. Przepraszam cię, że tak wybuchnąłem, ale obiecaj, że już się z nim nie spotkach- składam lekki pocałunek na jego czole, przez co się szczerzy.
     - Przeprosiny przyjęte, ale czemu mam się z nim nie spotykać? - pyta, a ja nie wiem co odpowiedzieć, z jednej strony chce mu powiedzieć prawdę, ale wiem, że jest zbyt wcześnie.
     - Wydaje się być dziwny i widziałem jak spogląda na twój tyłek.
     Baekhyun zaczyna się śmiać.
     - Jesteś niemożliwy - śmieje się.
~
Baekhyun
     Po długim i wyczerpującym dniu wreszcie wracamy do domu, czekam w holu na Chana, ale ten niestety się spóźnia.
     Zauważam z daleka czarną czuprynę, a już po chwili Jong-suk idzie w moją stronę.
     Automatycznie wstaje i rzucam mu miły uśmiech.
     - Hej, przepraszam cię, że tak szybko się wtedy zmyliśmy - drapie się po głowie.
     - Nie ma sprawy, Chanyeol jest chyba typem zazdrośnika - prycha.
     - Żebyś wiedział.
     Wiem, że Chanyeol nie kazał mi z nim rozmawiać, ale nie ma prawa mi rozkazywać z kim mogę się zadawać, lecz i tak niepewnie rozglądam się czy przypadek Chanyeol nie idzie w naszą stronę.
     - Nie masz podwózki? - pyta. - Mogę cię podwieźć - proponuje, a ja kręcę głową przecząco.
     - Nie dziękuje, Chanyeol zaraz tu będzie.
     - Oh, w takim razie ja już lepiej pójdę - zaczyna się nerwowo śmiać, a ja zaraz po nim.
     Siadam z powrotem na kanapę patrząc na Jong-suk znika białym filarem i kieruje się w stronę wyjścia. Nie wiem czemu Chan tak bardzo się na niego uparł, wydaje się bardzo miły.
     Spoglądam na telefon w celu sprawdzenia godziny, przy okazji przeglądając nieodebrane wiadomości od Chana.
     Dzwonie do niego, lecz niestety nie odbiera.
     Zaczynam się niecierpliwić, aż w końcu wybieram się w stronę biura Chana, wchodzę do windy i już po chwili jestem na odpowiednim piętrze. 
     Zaczynam się rozglądać i stwierdzam, że zostało jeszcze dość dużo ludzi.
     Pukam cicho i wchodzę do biura gdzie powinien być Chan, właśnie, powinien, zamiast niego widzę jednego z pracowników, który siedzi na obrotowym krześle Chanyeola i ogląda coś w telefonie śmiejąc się przy tym głośno.
      Odchrząkuje, przez co zwrócił się w moją stronę i uśmiechnął.
     - Wiesz może gdzie jest Chanyeol? - pytam niepewnie.
     - Wyszedł jakieś dwie godziny temu - odpowiada i wraca do oglądania.
     Dwie godziny temu? Co jest? Przecież mieliśmy wrócić razem.
     - Wiesz może gdzie?
     - Niee, nie chwalił się, ale był dość zdenerwowany i się śmieszył - odpowiedział, ledwo powstrzymując śmiech. - Ale nie przejmuj się, to duży chłopiec.
     - Pewnie - rzuciłem cicho.
     - Chcesz może pooglądać ze mną śmieszne koty? - pyta, a ja podnoszę brwi ze zdziwienia. - Nie sądziłem, że to tak śmie...- znów wybuchnął śmiechem, a ja cicho wykradłem się z pomieszczenia zanim znów coś powiedział.
     Usiadłem zmęczony, na kanapie w holu i spuściłem głowę na dół znó zerkając na telefon. Gdzie, do cholery, jesteś Chanyeol? Zauważyłem czarne buty i spojrzałem w górę.
     - Jesteś pewny, że nie potrzebujesz podwózki? - Jong-suk stoi przede mną z pewnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, a ja mam wrażenie, że spadł mi z nieba. 
~
Chanyeol
     Wbiegłem najszybciej jak potrafię do biura Baekhyuna, niestety światła były zgaszone, a jego tam nie było, przeszukałem jeszcze wszystkie hole w pobliżu, ale nigdzie go nie było. Spóźniłem się cholerne trzy i pół godziny i wiem, że to moja cholerna wina. 
     Nie mogę pozwolić by Baekhyun się o niczym dowiedział, nie chcę go ranić. Pojawienie się Jong-suka przypomniało mi wszystkie rzeczy z przeszłości, które postanowiłem rzucić, gdy poznałem Baekhyuna. 
     Wsiadłem do samochodu i oparłem się o kierownice, kiedy mój telefon dał o sobie znać.
     Od: *nieznany numer*
     Wiem co ukrywasz. 
 Kurwa.

niedziela, 3 stycznia 2016

Mecz


Kai
     To był najlepszy plan na jaki kiedykolwiek mogłem wpaść. Zaraz po szkole wysłałem krótkiego smsa do Lu, że po 18 ma być u mnie, przy okazji po drodze wpadając do kuzynki i prawie siłą wydzierając jej mundurek, w końcu obiecałem jej oddawać moje kieszonkowe przez miesiąc i się zgodziła, przy okazji zabrałem mały bonus, który przyda się do wypełnienia planu. Luhan jest drobnej postury, więc ubranie powinno idealnie na nim leżeć. Yoona, tak ma na imię, chciała koniecznie wiedzieć po co mi jej mundurek, byłbym w stanie jej powiedzieć, ale wiedziałem, że Luhan jej się kiedyś podobał, więc pewnie chciałaby pójść ze mną, dlatego tylko się uśmiechnąłem i wyszedłem.
     Zostało tylko 15 minut, powiesiłem strój na wieszaku i poszedłem coś zjeść. Zrobiłem sobie kanapki z masłem orzechowym, właściwie tylko to było, mama dużo pracuje i nie ma czasu by robić zakupy, chociaż zostawia pieniądze bym nie głodował, ale ja mam ważniejsze wydatki. Spojrzałem na zegarek, była prawie 18, a jego wciąż nie było, na szczęście moja mama wraca dopiero po 22, więc mamy sporo czasu.
     Ktoś zapukał do drzwi, w chwili, w której skończyłem jeść, wiedziałem, że to Luhan. Otworzyłem i uśmiechnąłem się w jego kierunku, zapraszając gestem dłoni.
     - Nie śpieszyło ci się - powiedziałem.
     - Nie ma do czego - prychnął, wieszając kurtkę na wieszaku.
     - Na górę - wskazałem schody i zacząłem wchodzić, patrząc przy tym, czy Luhan czasem się nie rozmyślił i nie próbuje uciec, teraz za późno.
     Luhan rzucił się na moje łóżko padnięty, a ja wyciągnąłem strój i rzuciłem na niego.
     - Zakładaj. 
     Chłopak podniósł się i obejrzał dokładnie mundurek, widziałem jego zniesmaczoną minę, wyglądał nawet jakby chciał zrezygnować, ale chyba się rozmyślił. 
     - Idę do łazienki - rzucił krótko, ale go zatrzymałem.
     Wyjąłem z kieszeni specjalny bonus i rzuciłem Luhanowi na twarz.
     Lu zdjął materiał z twarzy i rzucając go pod moje nogi odskoczył.
     - NIGDY! - krzyknął, na co zacząłem się śmiać.
     Gdy moja noona wyszła na chwilę z pokoju, zacząłem grzebać w jej szafce na bieliznę, nie pytajcie, znalazłem wtedy jej czarne stringi w koronkę, były tak urocze, na dodatek z uroczymi kokardkami, nie mogłem tego nie wziąć. 
     - Cały strój to cały - znów rzuciłem materiał w jego kierunku, na co odskoczył.
     - PRZESADZASZ! - zaczął krzyczeć, ale ja nie zwracałem na niego uwagi, położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać instagrama.
     - To nici z planu... - powiedziałem, tak jakby mnie to nie obchodziło.
     - Jesteś podły - syknął i wziął ze sobą majtki. Luhan jest zbyt łatwy.
~
      Niecierpliwie siedziałem na łóżku i czekałem, aż Luhan w końcu się zjawi, coś długo zajmowało mu przebranie się, zacząłem się nawet martwić, że uciekł, ale zaraz odgoniłem od siebie takie myśli, wiem, że zrobi wszystko dla tego palanta, aż czasem mnie to przeraża.
     Usłyszałem cichy skrzyp drzwi i zwróciłem tam swój wzrok. Właśnie w tamtym momencie moje oczy się zaświeciły, a mój kolega w spodniach zaczął delikatnie twardnieć.
     Luhan zamknął za sobą drzwi i popatrzył na mnie z tą swoją słodką, niewinną miną, przez co jeszcze bardziej się podniecałem.
     Miał na sobie, zdecydowanie za krótką, czarną spódniczkę, przez co mogłem wpatrywać się w jego blade, aksamitne uda. Na swoich chudych nóżkach miał białe zakolanówki, przez co wyglądał jeszcze lepiej w połączeniu z pastelowym sweterkiem, zarzuconym na białą koszulę. 
     Wstałem z wrażenia i wpatrywałem się w niego jak w obrazek, marzyłem w tej chwili o jednym i chyba wszyscy wiedzą o czym.
     - Co się gapisz?! - syknął i zakrył twarz dłońmi z zażenowania.
     - Bo mam na co - uniosłem brwi i wyjąłem z szuflady opaskę z kocimi uszami, które również pożyczyłem od Yoony. 
     Luhan nie protestował, gdy zakładałem ją na jego lekko rozczochrane włosy. 
     - Teraz jest idealnie - nie mogłem się powstrzymać i ciągle wpatrywałem się w jego szczupłe uda. - Przejdź się po pokoju - rzuciłem.
     - Miałem tylko się przebrać, a nie odwalać ci pokaz mody - zmarszczył brwi i założył ręce na klatce piersiowej. - plus zgodziłem się na bieliznę, która nie jest wygodna i to na głowie - zaczął krzyczeć, aż zrobił się cały czerwony. 
     Gdy powiedział, że jednak ma na sobie bieliznę, którą mu dałem, myślałem, że nie wytrzymam i rzucę się na niego, zdzierając z niego cały ten mundurek i... no wiecie. 
     - Jak chcesz - rzuciłem obojętnie i wiedziałem, że to podziała, bo już po chwili Luhan zaczął chodzić w tą i z powrotem po pokoju.
     Nie mogłem się powstrzymać i wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni, włączając aparat by uwiecznić tę chwilę, nawet założyłem osobny folder na zdjęcia Luhana, mamy również kilka zdjęć razem, w sumie, znajdzie się tam kilka normalnych zdjęć.
     W momencie, w którym Luhan się odwrócił momentalnie zablokowałem urządzenie i schowałem do tylnej kieszeni mając nadzieje, że nie zauważy.
     Luhan spojrzał na mnie, tym swoim diabelskim spojrzeniem i za nim się obejrzałem pchnął mnie na łóżko i próbował wyjąc telefon z tylnej kieszeni, co nie było prostym zadaniem gdyż leżałem na plecach, a Lu siedział mi na biodrach próbując dostać się do mojej kieszeni, przez co obmacywał mnie po tyłku, w końcu uderzył mnie w klatkę piersiową z frustracji, że nie ma siły mnie podnieść.
     - Usuń to! - krzyknął, znów waląc pięścią w moją klatkę.
     - Za buziaka - wyszczerzyłem się, wskazując policzek. 
     Nie dostałem buziaka, przez co byłem smutny, Luhan uderzył mnie w policzek, co prawda nie bolało, ale liczyłem na buziaka.
     Zszedł ze mnie i podążył w stronę drzwi.
     - Gdzie idziesz? - zapytałem zawiedziony.
     - Przebrać się - rzucił i trzasnął drzwiami.
~
     Luhan się wkurzył, mocno. Nie odzywa się do mnie od wczoraj, czyli naszych małych przebieranek. Czekałem na niego rano, bo zazwyczaj razem idziemy do szkoły, ale on się nie zjawił, dlatego musiałem pójść sam, trochę się spóźniłem, zresztą jak zwykle, zdążyłem akurat na trzecią lekcje, nie jest źle. Jeszcze dwie lekcje i mam spotkanie z Byunem, przez co zaczęło mi się robić gorąco, a na koniec dnia ważny mecz, jeśli dostaniemy się dalej to będzie wielki sukces dla naszej szkoły.
     Sam siebie zaskoczyłem, jeszcze nigdy tak bardzo nie byłem w coś zaangażowany. Jednak koszykówka stała się moją pasją i chcę za wszelką cenę wygrać dzisiejszy mecz.
~
     W końcu, spotkam się z Baekhyunem, stęskniłem się za nim, nie tylko za jego tyłkiem, aż sam się dziwie. Miałem własnie wchodzić do łazienki, gdy zauważyłem Baekhyuna obmacującego się z Chanem, znowu. Zdenerwowany puściłem drzwi toalety i trzasnąłem tak mocno, by mnie usłyszeli.
     Oderwali się od siebie, a wzrok Byuna powędrował w moją stronę, oczywiście był przestraszony, gdy zobaczył mnie czekającego przy drzwiach. Chanyeol za to uśmiechnął się w moją stronę i rzucił krótkie 'do zobaczenia na meczu', po czym pocałował Baekhyuna i odszedł. 
     Po chwili już byłem przy nim, przenikając go spojrzeniem.
     - Niegrzeczny - syknąłem. - całujesz się ze swoich chłopaczkiem, a potem lecisz się pieprzyć ze mną - wyszczerzyłem się, a Baekhyun opuścił głowę.
     - Chciałem właśnie o tym porozmawiać - podniósł głowę. - Musimy przestać. 
     Mój uśmiech zniknął. 
     - Żartujesz, prawda?
     - Nie - odpowiedział szybko.
     - Czemu? Nie odpowiada ci miejsce? Mam używać prezerwatyw? - nie mogłem tak łatwo dać mu odejść, nie teraz.
     - Czuje się źle z tym, że okłamuje Chana. 
     Uderzyłem pięścią w najbliższą szafkę, na co niższy się wzdrygnął.
     - Wcześniej ci to nie przeszkadzało. 
     - Nie mów mu, o tym, o nas - zaczął błagać, a ja nie mogłem mu odmówić.
     - Będziesz na meczu? - spytałem, próbując odwrócić temat, choć nadal się we mnie gotowało.
     - Tak, będę wam kibicować - uśmiechnął się blado, a ja wiedziałem, że przez 'wam', ukryty jest 'Chanyeol'
     Nie odpowiedziałem, odszedłem zostawiając go samego, byłem wkurwiony i nie miałem najmniejszej ochoty pójść na ostatnie lekcje, więc po prostu skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych.
~
     Nie miałem daleko do domu, właściwie już po dłuższej chwili byłem w kuchni i przygotowywałem sobie kanapkę, mama jak zwykle była w pracy i pewnie wróci pod wieczór, rzadko kiedy jest w domu, może tylko w weekendy, kiedy ma wolne.
     Rzuciłem się na kanapkę i wyjąłem telefon piszą wiadomość do Luhana
Do: Lu
Nadal obrażony? 
     Czekałem dość długo i nadal nie otrzymywałem odpowiedzi, nadal mu nie przeszło. 
Do: Lu
Mam dziś mecz, potrzebuje twojego wsparcia. :(
     Tak myślałem, że to na niego zadziała, bo już po chwili dostałem odpowiedź.
Od: Lu
Będę na meczu i tak, nadal jestem zły.
     Odpisał, czyli nie jest tak źle jak zakładałem.
Od: Lu
A teraz daj mi spokój, mam lekcje, na których cię nie ma.
     Uśmiechnąłem się, już druga wiadomość.
Do: Lu
Muszę wypocząć przed meczem ;]
Od: Lu
Jasne...
     Rzuciłem telefon na ladę i włączyłem TV, mam jeszcze niecałe 6 godzin do meczu, wyrobie się.
Luhan
     Na całe szczęście lekcje się już skończyły, co prawda bez Kaia to nie to samo, zawsze mogłem z kimś pogadać, czy nawet się pośmiać, zjawił się tylko na kilka lekcji i zniknął.
     Wybiegłem z klasy jako pierwszy i skierowałem się prosto na boisko szkolne zająć jakieś dobre miejsce. Ludzi było pełno, zjawili się również uczniowie z innych szkół, na boisku wypatrzyłem Sehuna, który ćwiczył zaraz obok Chana, obok nich trenowała przeciwna drużyna.
     Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu wolnych miejsc, obok ludzi z naszej szkoły, znalazłem nawet grupkę znajomych więc tam się skierowałem. Usiadłem obok Jungkooka i uśmiechnąłem się pogodnie, był w moim wieku, ale z innej klasy, nie znamy się zbyt dobrze, ale jednak kojarzymy, wiem, że jego chłopak gra w drużynie.
     Rząd przede mną zauważyłem Baekhyuna, zdawał się być spięty i co chwilę się rozglądał, ale nie zawracałem sobie nim uwagi, tylko rozglądałem się w poszukiwaniu Jongina.
     Na boisku było pełno ludzi, cheerleaderki, drużyna przeciwna, jak i nasi, ale również wierni fani Oh Sehuna, co mi się osobiście nie spodobało.
    Nie mogłem nigdzie wypatrzyć Kaia, zacząłem się niepokoić i postanowiłem napisać do niego smsa.
Do: Jongin
Gdzie jesteś? Ja już na trybunach.
      Mecz miał się zacząć za niecałe pół godziny, a go nadal nie było.
     Wykręciłem jego numer, dopiero po trzecim sygnale usłyszałem głos.
    - Halo?
    - Gdzie jesteś?
    - Co? - usłyszałem huk. - kurwa, zasnąłem, już tam biegnę. - po czym się rozłączył.
    Schowałem telefon i zacząłem obserwować Oh. Miał na sobie białą, opiętą koszulkę, nie mogłem oderwać wzroku.
    - Hej - poczułem szturchnięcie i spojrzałem w bok.
    - Hej - odpowiedziałem niepewnie patrząc w stronę Jungkooka.
    - Jesteś Luhan, prawda? - zapytał.
    - Tak - uśmiechnąłem się. - a ty Jungkook? - wiedziałem, ale wolałem się upewnić.
    - Tak - odwzajemnił uśmiech. - twój chłopak też gra? - zapytał, a ja zmarszczyłem brwi.
    - Nie mam chłopaka - odpowiedziałem i zacząłem się nerwowo rozglądać za Kaiem.
     - Oh, przepraszam, myślałem, że ty i Kai...
     - Nie - przerwałem mu. - to tylko przyjaciel, a twój chłopak? - zapytałem ciekawy.
     - Oh, Jimin, przyjaźni się z Kaiem.
    - Przepraszam nie wiem, który to.
     Jungkook wskazał palcem na boisku.
     - To ten obok tego najwyższego, Krisa, czerwona koszulka - wskazał, a mi się przypomniało, że już gdzieś go kiedyś widziałem. 
     - Oh, kojarzę go. 
     - Jest naprawdę dobry - wyszczerzył się. - Zresztą Kai też, widziałem go na treningu. 
     - Pewnie, że są dobrzy - szturchnąłem go w ramię. - w końcu to drużyna. 
     Jungkook zaczął się śmiać, a ja znów rozglądałem się z Kaiem, zostało niecałe 10 minut, obie drużyny poszły się przebrać i mecz ma się zacząć, a tego kretyna nadal nie ma.
     Tak jak myślałem, mecz się zaczął, obie drużyny ustawiły się na swoje miejsce. Mecz powinien się już zacząć, ale powstało małe zamieszanie, nasza drużyna próbowała przedłużyć i zaczekać na Jongina.
     Wszyscy zaczęli szeptać, a przeciwna drużyna zaczęła się niecierpliwić. Niektórzy zaczęli schodzić z trybunów, a ja znów wykręciłem numer Kaia. Niestety, nie odbierał, a mecz zaczął się bez niego.
~
Kai
     Wbiegłem do szatni najszybciej jak mogłem, po drodze zrzucając z siebie koszulkę i jeansy, otworzyłem szafkę i wrzuciłem ciuchy. Z torby wyciągnąłem dół od stroju i szybko ubrałem, wysypałem całą zawartość torby na ziemi i zacząłem szukać koszulki. Kurwa nie. Nigdzie jej nie było, a już słyszałem jak zabrzmiał gwizdek, oznajmiający początek gry. Nie pobiegnę teraz do domu, jest zbyt późno, kurwa.
     - Szukasz czegoś? - usłyszałem nas sobą i zauważyłem Baekhyuna, który w dłoni trzymał koszulkę od stroju.
     Wstałem i zilustrowałem go całego. Wyciągnąłem dłoń w stronę ubrania, ale Baek odsunął się.
     - Co ty robisz? - zapytałem zdezorientowany. - mecz się zaczął, daj mi to! - rozkazałem.
     Baek odrzucił koszulkę w kąt i przybliżył się do mnie, zanim zdążyłem zareagować poczułem jego miękkie wargi na swoich, tym razem to ja byłem przykuty do szafki, a Byun mnie bezkarnie obmacywał. 
     Zanim zaszło to za daleko, mój zdrowy rozsądek wrócił i przypomniałem sobie o meczu, odepchnąłem go i wziąłem koszulkę, szybko ją zakładając.
     - Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek.
     - Ze mną? - spytałem. - To z tobą jest coś nie tak, dziś rano mi odmówiłeś, a teraz przychodzisz tu, na dodatek nie wiem jakim cudem masz mają koszulkę i kleisz się do mnie, kiedy najważniejszy mecz w tym sezonie się zaczął! -  krzyczałem i chciałem już wyjść, kiedy mnie zatrzymał.
     - Zmieniłem zdanie! - krzyknął za mną. 
      Wyszczerzyłem się i odwróciłem w jego stronę.
      - Zerwałeś z Chanyeolem? - zapytałem, a on spuścił głowę. - Jasne... 
     - To trudniejsze niż myślałem - spojrzał mi w oczy, znów tym swoim niewinnym spojrzeniem.
     - Dobra, wiesz, że nie mogę ci odmówić.
     Baekhyun uśmiechnął się i rzucił na szyję.
     - Ale nie w łazience - powiedział, a ja spojrzałem na niego. - u mnie. 
     - A twoi...
     - Spokojnie - przerwał mi. - Już wiedzą, że będziesz mi pomagać w matmie - puścił mi oczko. Sprytna bestia. - A teraz leć i pokaż im wszystkim.
     Przy wyjściu spojrzałem ostatni raz na Baeka i ruszyłem w stronę boiska, trzeba pokazać kto tu rządzi.