Baekhyun
Święta zleciały szybciej niż się spodziewałem, potem nowy rok, spędzony w gronie przyjaciół i zanim się obejrzałem wszystko się skończyło.
- Będę za tobą tęsknić - powiedziałem smutno, obejmując Luhana.
Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na poznanie się lepiej, czy wspólne wyjścia, ale to nie ma znaczenia, Luhan i ja niepodważalnie staliśmy się przyjaciółmi, niestety, wszystko co dobre szybko się kończy.
Spojrzałem na Chanyeola, który właśnie żegnał się z Oh przybijając piątkę na pożegnanie i obejmując się zgarniając po drodze mnie i Luhana do wspólnego przytulania.
- Dusze się - razem z Luhanem próbowaliśmy się uwolnić z mocnego uścisku Chana i Sehuna.
- Musicie nas odwiedzić jeszcze kiedyś - Chan rzucił krótki uśmiech Sehunowi, gdy wszyscy oderwaliśmy się od siebie.
- Albo wy nas - Sehun poszedł w stronę Chana i zrobił to samo z Luhanem, na co cicho się zaśmiałem. - Do Busan nie jest tak daleko - powiedział i spojrzał na zegarek.
- Musicie zobaczyć nasze mieszkanie - rzucił Luhan z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Mieszkacie razem? - Chan wydawał się być zaskoczony.
- Co prawda, od niedawna, ale tak, mieszkamy - odpowiedział wyższy. - Musimy już iść, zaraz nasz samolot odlatuje - Sehun pokazał godzinę w zegarku, a ja momentalnie posmutniałem, nie chcę żeby wyjeżdżali.
Luhan razem z Sehunem wzięli swoje walizki i ruszyli w stronę w stronę odprawy, na koniec machając nam na pożegnanie.
- My też powinniśmy wracać - Chan pocałował mnie przelotnie w czoło, mocniej mnie obejmując.
~
- Czas wstać - spokojny głos Chanyeola budzi mnie ze snu, otwieram lekko powieki i od razu tego żałuje, jest jeszcze tak wcześnie, a ja nie mam siły zupełnie na nic, a szczególnie na nudny dzień w biurze, jakby tego mało mój tyłek umiera w katuszach.
Wiem, że obiecałem sobie, że tym razem się nie dam, nie ulegnę, ale w momencie, gdy zaczął się do mnie dobiera, nie mogłem się powstrzymać i odpowiadałem na jego zaczepki, a potem już wiadomo co się stało.
- Ał - z moich ust wydobył się cichy jęk bólu.
- W porządku - pyta i pomaga mi wstać.
- Tak, po czasie przejdzie - rzucam mu blady uśmiech. - Jedziemy razem, czy mam wziąć własny samochód? - pytam, zakładając na siebie czarne spodnie i białą koszulę.
- Jedziemy razem, w końcu to ten sam budynek - podszedł do mnie i cmoknął w policzek. - Kocham cię - oznajmił i wyszedł z pokoju.
~
Podróż to biurka była krótka, daliśmy sobie po buziaku i rozstaliśmy się w holu, wieżowiec była naprawdę wielki, biurko Chanyeola znajdowało się w sektorze G, na trzecim piętrze, za to moje w sektorze B, na ósmym piętrze, więc były małe szanse na nasze spotkanie, w trakcie pracy też nie mieliśmy możliwości choćby nawet się spotkać.
Gdy winda zatrzymuje się na drugim piętrze, młody mężczyzna dosiada do mnie, choć może jest trochę starszy, nigdy go tu wcześniej nie widziałem. Ma na sobie czarny garnitur i ładnie pachnie.
- Które piętro? - pytam i spoglądam na mężczyznę.
- Ósme, proszę - odpowiada, a ja z powrotem opieram się o ścianę.
- Jesteś tu nowy? - pytam. - Nigdy wcześniej cię nie widziałem.
- Przeniosłem się z Busan - odpowiedział, a mi od razu przypomniał się Sehun wraz z Luhanem.
- Super - uśmiechnąłem się . - polubisz to miejsce.
- Już polubiłem - zachichotał. - mają tu bardzo przystojnych pracowników - rzucił mi spojrzenie, którego nie mogłem rozszyfrować, a ja spaliłem buraka na jego słowa.
- Nie usłyszałem twojego imienia - zmieniam temat, gdy wychodzimy z windy.
- Lee Jong-suk, a ty?
- Byun Baekhyun - odpowiadam i macham na pożegnanie, gdy wchodzę do swojego biura.
Na biurku leży już kilka teczek, które zapewne muszę sprawdzić i wybrać najlepszy artykuł i podpisał kilka papierów.
Przy drugiej teczce prawie zasypiam, przez co lekko klepie się w policzek, na orzeźwienie, muszę to dziś skończyć inaczej będę musiał zostać po godzinach jutro, a tego bym nie chciał. Ciekawe co robi Chanyeol? Potrząsam głową i odrzucam wszystkie niepotrzebne myśli, skupiając się na pracy.
Czuje wielką ulgę, gdy wybija godzina, oznaczająca przerwę na lunch, wychodzę z biura i pędzę w stronę windy, gdy skręcam wpadam na kogoś i podnoszę swój wzrok.
- Jong-suk - spojrzałem na niego. - przepraszam, nie zauważyłem cię.
- Nic nie szkodzi - posłał mi ciepły uśmiech. - Przerwa na lunch? - spytał, na co przytaknąłem.
- Może zjemy razem? - zaproponował, a ja pomyślałem, że to wcale nie taki zły pomysł. - Znam dobrą knajpę niedaleko stąd, właściwie to jedyna knajpa w Seulu, którą znam - zachichotał, a ja zaraz po nim.
- Pewnie - odpowiedziałem, w tym samym czasie wchodząc do windy.
- Ja prowadzę - uśmiechnął się, wyciągając kluczyki z tylnej kieszeni.
~
Knajpa, w której się znajdujemy jest bardzo przyjemna, na ścianach widnieją zdjęcia idoli z ich autografami, co mnie bardzo zaskoczyło, wypatrzyłem nawet autograf Tiffany z SNSD, którą osobiście uwielbiam.
Nasz stolik znajduję się na końcu kanjpy, zaraz obok okna, przez co mamy widok na zapełnioną ulice. Siadamy na przeciwko siebie i oboje naraz łapiemy jedno menu, które leży na środku, przez co nasze dłonie się stykają, a ja czuje się niezręcznie.
- Przepraszam - powiedzieliśmy w tym samym czasie, a zaraz potem wybuchnęliśmy śmiechem.
- Weź to, tu jest drugie - wskazał na kartę dań obok.
Zamówiliśmy dania, nie czekając długo, bo już po chwili podeszła do nas młoda dziewczyna podając nasze przysmaki.
Po lunchu zaczęliśmy się kłócić kto ma zapłacić, Jongsuk wygrał i z parszywym uśmiechem wyjął plik banknotów i zapłacił.
Wychodzimy z knajpy i chichoczemy pod nosem, gdy opowiedziałem mu jedną z moich śmieszniejszych historii z życia wziętych, aż znowu na kogoś wpadam. Co za dzień.
- Przeprasz... - chcę powiedzieć i zauważam Chanyeola.
~
Chanyeol
Pożegnaliśmy się z Baekhyunem i każdy ruszył w swoją stronę. Już na początku drogi do mojego biura zauważyłem wyszczerzającego się Minpyo, idiota, odrzuciłem teczkę z dokumentami na bok i przywitałem się, dawno go nie widziałem i nawet się stęskniłem za tym idiotom.
- Jak tam święta? - spytał i usiadł na biurku tuż koło mojego laptopa.
- Dobrze, znajomi wpadli - uśmiechnąłem się. - A u ciebie?
- Nawet bardzo dobrze, poznałem kogoś - oznajmił, a ja spojrzałem na niego pytająco. - Shin, dziewczyna marzeń - spojrzał w górę, jakby odtwarzał jej obraz w głowie. - Dość o mnie, jak tam twoja księżniczka? - zapytał.
Włączyłem laptopa i czekałem, aż wszystkie notatki się załadują.
- Dobrze, nawet bardzo dobrze - zaśmiałem się.
- Widzę właśnie - poprawił się, zakładając nogę na nogę. - pachniesz seksem - szepnął.
- Żebyś wiedział - rzuciłem mu podstępne spojrzenie.
- Pracuj sobie, a ja idę nic nie robić gdzieś indziej - powiedział i zszedł z biurka.
- Nie wiem za co ci płacą - prychnąłem.
- Ja też - zaśmiał się i wyszedł.
Skupiłem się na pracy, nawet nie musiałem się zbytnio wysyłać, właściwie ja tylko sprawdzam artykuły, wstawiam małe poprawki, a od czasu do czasu tworze coś sam. Mam nadzieje, że Baekhyun mi się tam nie przemęcza. Chętnie bym go odwiedził, ale wiem, że dojście do jego biura zajmie mi dość sporo czasu, a gdy mój szef naczelny zobaczy, że nie ma mnie na miejscu będzie niezbyt dobrze.
~
Na lunch udałem się razem z Minpyo, po drodze pisząc krótkiego smsa, do Baekhyuna, pytając się gdzie jest i czy wybiera się na lunch razem z nami.
- Mówię ci, ma cycki nie z tej ziemi - Minpyo opowiadał mi o swojej dziewczynie, a mi chciało się wymiotować, gdy słuchałem o waginach.
Sprawdziłem telefon, gdy wchodziliśmy do małego baru, ale on nadal nie odpisał.
- Może piwo? - zapytał, siadając przy blacie.
Spojrzałem na niego spod byka.
- Rano?
- Nie chcesz to nie - syknął. - raz piwo - powiedział do starszego chłopaka za ladą.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałem się.
Jeszcze raz napisałem do Baekhyuna, ale ten nadal nie odpisał, w końcu zdecydowałem się zadzwonić, a gdy odpowiedziała mi jego sekretarka ujrzałem go po przeciwnej stronie ulicy, z nim. Kurwa.
Zerwałem się z miejsca, a wzrok Minpyo podążył za mną.
- Co z tobą? - krzyknął, kiedy byłem już prawie przy wyjściu.
- Muszę coś załatwić - odpowiedziałem i wybiegłem najszybciej jak potrafię.
Rozejrzałem się wokół szukając najbliższego przejścia na drugą stronę, które zauważyłem już po chwili.
Biegnąc zauważyłem, że zbierają się do wyjścia przez co przyśpieszyłem.
Zobaczyłem ich śmiejących się i wtedy Baekhyun wychodząc wpadł na mnie.
- Przeprasz... - Baekhyun przerwał, gdy spojrzał na mnie. - Chanyeol - uśmiechnął się. - Hej.
- Hej - rzuciłem oschle i spojrzałem na Jong-suka, który również się we mnie wpatrywał.
- Ja już pójdę - cisze przerwał Jong-suk, powoli odchodząc, ale oczywiście Baekhyun musiał go zatrzymać.
- Czekaj - złapał go za ramie, a we mnie się gotowało. - Poznaj Chanyeola, mojego chłopaka.
- Miło mi, Jong-suk - uśmiechnął się do mnie, a gdy Baekhyun nie patrzył zmarszczył brwi, a na jego miły uśmiech zastąpił chytry wyraz twarzy. - Więc jesteście parą? - zapytał z nutką drwiny w głosie.
Wiedziałem, że mnie poznał, było to widać, od kiedy tylko mnie zobaczył. Wiedziałem też w jakim celu go tu przysłali i najchętniej powiedziałbym wszystkim prawdę, ale wiem, że to pociągnie mnie do wielkich konsekwencji, których chcę uniknąć.
Zacząłem się denerwować, chciałem stamtąd szybko uciec zabierając stąd Baekhyuna i nigdy więcej nie widząc go na oczy.
- Tak - Baekhyun odpowiedział miło, za miło.
- Na nas czas - pociągnąłem Baekhyuna za nadgarstek, przez co z jego ust wydobył się cichy jęk zaskoczenia.
- Co to było do cholery? - wybucham i wzmacniam uścisk na jego nadgarstku.
- Co?
- Ten facet - rzucam z jadem w głosie.
- Co z nim nie tak? Poznałem go dziś rano.
- Nie wyglądaliście jakbyście się dopiero poznali. Flirtowałeś z nim! - Baekhyun uwalnia swoją dłoń.
- Co?! - wrzasnął, a kilku przechodni spojrzało się w naszą stronę. Baekhyun zaczyna się śmiać, co jeszcze bardziej wyprowadza mnie z równowagi. - Jesteś niedorzeczny! - prycha. - Byłem tylko miły. Dlaczego miałbym z nim flirtować?
- Dlaczego nie miałbyś? Był przystojny, starszy, pewnie dobrze ustawiony. Gdy ja próbowałem się z tobą skontaktować ty siedziałeś z tym dupkiem. - podniosłem głos.
- Tak właśnie myślisz o mnie? Że flirtuje z innymi za twoimi oczami? - zapytał, a jego oczy znów wydawały się takie niewinne.
- Dobra... przepraszam cię - układam dłonie na jego policzkach.
- Okej.
- Dlaczego miałbym flirtować z kimkolwiek, skoro mam najlepszego chłopaka na świecie? - pyta, w końcu się uśmiechając, a moje serce momentalnie przyśpiesza.
- Kocham cię. Przepraszam cię, że tak wybuchnąłem, ale obiecaj, że już się z nim nie spotkach- składam lekki pocałunek na jego czole, przez co się szczerzy.
- Przeprosiny przyjęte, ale czemu mam się z nim nie spotykać? - pyta, a ja nie wiem co odpowiedzieć, z jednej strony chce mu powiedzieć prawdę, ale wiem, że jest zbyt wcześnie.
- Wydaje się być dziwny i widziałem jak spogląda na twój tyłek.
Baekhyun zaczyna się śmiać.
- Jesteś niemożliwy - śmieje się.
~
Baekhyun
Po długim i wyczerpującym dniu wreszcie wracamy do domu, czekam w holu na Chana, ale ten niestety się spóźnia.
Zauważam z daleka czarną czuprynę, a już po chwili Jong-suk idzie w moją stronę.
Automatycznie wstaje i rzucam mu miły uśmiech.
- Hej, przepraszam cię, że tak szybko się wtedy zmyliśmy - drapie się po głowie.
- Nie ma sprawy, Chanyeol jest chyba typem zazdrośnika - prycha.
- Żebyś wiedział.
Wiem, że Chanyeol nie kazał mi z nim rozmawiać, ale nie ma prawa mi rozkazywać z kim mogę się zadawać, lecz i tak niepewnie rozglądam się czy przypadek Chanyeol nie idzie w naszą stronę.
- Nie masz podwózki? - pyta. - Mogę cię podwieźć - proponuje, a ja kręcę głową przecząco.
- Nie dziękuje, Chanyeol zaraz tu będzie.
- Oh, w takim razie ja już lepiej pójdę - zaczyna się nerwowo śmiać, a ja zaraz po nim.
Siadam z powrotem na kanapę patrząc na Jong-suk znika białym filarem i kieruje się w stronę wyjścia. Nie wiem czemu Chan tak bardzo się na niego uparł, wydaje się bardzo miły.
Spoglądam na telefon w celu sprawdzenia godziny, przy okazji przeglądając nieodebrane wiadomości od Chana.
Dzwonie do niego, lecz niestety nie odbiera.
Zaczynam się niecierpliwić, aż w końcu wybieram się w stronę biura Chana, wchodzę do windy i już po chwili jestem na odpowiednim piętrze.
Zaczynam się rozglądać i stwierdzam, że zostało jeszcze dość dużo ludzi.
Pukam cicho i wchodzę do biura gdzie powinien być Chan, właśnie, powinien, zamiast niego widzę jednego z pracowników, który siedzi na obrotowym krześle Chanyeola i ogląda coś w telefonie śmiejąc się przy tym głośno.
Odchrząkuje, przez co zwrócił się w moją stronę i uśmiechnął.
- Wiesz może gdzie jest Chanyeol? - pytam niepewnie.
- Wyszedł jakieś dwie godziny temu - odpowiada i wraca do oglądania.
Dwie godziny temu? Co jest? Przecież mieliśmy wrócić razem.
- Wiesz może gdzie?
- Niee, nie chwalił się, ale był dość zdenerwowany i się śmieszył - odpowiedział, ledwo powstrzymując śmiech. - Ale nie przejmuj się, to duży chłopiec.
- Pewnie - rzuciłem cicho.
- Chcesz może pooglądać ze mną śmieszne koty? - pyta, a ja podnoszę brwi ze zdziwienia. - Nie sądziłem, że to tak śmie...- znów wybuchnął śmiechem, a ja cicho wykradłem się z pomieszczenia zanim znów coś powiedział.
Usiadłem zmęczony, na kanapie w holu i spuściłem głowę na dół znó zerkając na telefon. Gdzie, do cholery, jesteś Chanyeol? Zauważyłem czarne buty i spojrzałem w górę.
- Jesteś pewny, że nie potrzebujesz podwózki? - Jong-suk stoi przede mną z pewnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, a ja mam wrażenie, że spadł mi z nieba.
~
Chanyeol
Wbiegłem najszybciej jak potrafię do biura Baekhyuna, niestety światła były zgaszone, a jego tam nie było, przeszukałem jeszcze wszystkie hole w pobliżu, ale nigdzie go nie było. Spóźniłem się cholerne trzy i pół godziny i wiem, że to moja cholerna wina.
Nie mogę pozwolić by Baekhyun się o niczym dowiedział, nie chcę go ranić. Pojawienie się Jong-suka przypomniało mi wszystkie rzeczy z przeszłości, które postanowiłem rzucić, gdy poznałem Baekhyuna.
Wsiadłem do samochodu i oparłem się o kierownice, kiedy mój telefon dał o sobie znać.
Od: *nieznany numer*
Wiem co ukrywasz.
Kurwa.